wtorek, 12 czerwca 2012

O SKŁADANIU ZAMÓWIEŃ, PRACOWNICZYM REKORDZIE GUINESSA I PLANOWANYM WYJEŹDZIE

Ufając, że dacie poprzedniego posta nikt już nie będzie się chciał przyglądać przechodzę do tematów z tytułu :)
Mała radość dzisiejszego dnia :)
Po kolejnej odebranej przesyłce miałam pragnienie napisać kilka słów o realizacjach zamówień. Chciałam zwyczajnie podzielić się tym ze światem - choćby tym blogowym - najmniejszym.
Otóż mowa o papierach i różnych okołopapierowych przydasiach, które to obok półproduktów biżuteryjnych kupuję przez internet. Zdecydowanie wolę zakupy stacjonarne, ale czasem taniej jest w necie, a czasem nie ma wyboru, bo czegoś tam w mym mieście nie da się kupić inaczej. Zatem po kolejnej odebranej papierowej:) przesyłce chcę się podzielić pewnym spostrzeżeniem. Na uwagę zasługuje fakt, że papiery zamawiam rzadko, motywująco działa na mnie często promocja, albo darmowa przesyłka (z którą najczęściej jest tak, że zamawiam papierów kilka razy więcej niż ta przesyłka by wyniosła gdybym kupiła te "najbardziej" potrzebne), albo wyprzedaż. Zamawiam rzadko, bo rzadko używam. Prawda jest taka, że ciężko mi się je poddaje cięciom klejeniom i krojeniom. Okazuje się więc, że posiadam dla mani posiadania (BLE!!!!) i zawsze czekają "lepszych czasów" zawsze "szkoda ich na takie pierdoły". Ale: odebrana ostatnio przesyłka sprawiła mi ogromną RADOŚĆ. Cieszyłam się niczym 3-latek który dostał od "mojej Cioci" znaleziony przydrożny kamyk*. Gdyby nie fakt, że poziom wstydu mam już na wyższym poziomie niż ów 3latek każdy przechodzień na mej trasie poczta-dom wiedziałby, że odebrałam przesyłkę. Mnie w niej cieszyło dokładnie wszystko. Ręcznie wypisany adres - charakterystycznym pismem :) ostęplowanie przesyłki firmową pieczątką, a w zawartości ręcznie pisane urocze podziękowanie za złożone zamówienie (dostaje je każdy pewnie, ale u mnie ma teraz honorowe miejsce). Taka była dziś radość! Nie wiem czy nie bardziej cieszę się z oprawy i tych małych zaskoczeń niż z zawartości - może właśnie dlatego, że zawartość była znana :). W każdym razie dziękuję i polecam:)

Punkt drugi:
Bicie rekordu. Nigdy nie sądziłam, że będę osiągać takie wyniki :). Pracując ciągle w dwóch miejscach pracy okazało się to jednak możliwe. Dzielę się bo to wyczyn na miarę rekordu guinessa. W dwa dni - czyli 48 godzin - spędziłam w pracy godzin 30. Jeśli więc ktoś zadaje sobie pytanie czemu nie mam czasu to: oto odpowiedź. Dziś wzięłam wolne - bo krasnoludki żyjące w moim pokoiku robią straszny bałagan - ktoś robi tu bałagan - to muszą być one, mnie przecież nie ma... Wzięłam więc wolne by popracować w domu ;) to wolne jest po 12 godzinnym nocnym dyżurze - po którym powinnam się była wybrać na popołudniową zmianę - ale odwołałam.
Czekam dni aż się to skończy.

I najmilszy punkt - podróż :)
się planuje
pierwsza tak daleka
pierwsza tak wyczekana
i w zasadzie pierwsza podróż samotna - szczęście, że na miejscu sama nie będę ;)
pierwsza tak wymagająca (lot samolotem rządzi się swoimi prawami)

może po powrocie będzie więcej - teraz tylko daję znak

*to doświadczenie zdobyte dzięki nowej pracy - bycie wychowawcą wśród 3/4/5 latków to bezcenne doświadczenie!!!! a jeszcze zyskać miano "moja ciocia"... nie do opisania. A przydrożny kamyk - był takim jak tysiące innych - ale jedynym który ja podarowałam dziecku. Jedynym o którym usłyszał "cały dziecięcy świat":)

pozdrawiam - jeśli jeszcze ktoś próbuje szukać tu znaku życia ;)
w.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...