Najpierw wzmianka o podróży:
CEL:
Siedem dni życia w innej rzeczywistości. CAŁKOWITEGO pozostawienia w PL zmartwień codzienności i pełnego luzu! Z Pięknym Czasem gdy o nic się nie troskałam(w zasadzie, poza troską około medyczną... życie - pamiętajcie WSZĘDZIE za GRANICĄ warto mieć KARTĘ EKUZ) a każda chwila na długo zapisze się w pamięci.
Zdjęć muzealnych eksponatów czy nawet malowniczych budowli Wam oszczędzę. Zdjęcie które lubię:
Ciekawe czy lubię je tylko z powodu wyjątkowego smaku tych ciastek ;)
i kolejne lubiane - nieco rekodzielniczo :)
torbę wykonałam sama -to haft krzyżykowy. Marzyłam o haftowanej torbie z motywem łowickiej wycinanki. Jednak takowego nie udało mi się znaleźć, a wszelkie programy do tworzenia haftów wymagałby ogromnej ilości barw- odcieni i bardzo! byłby to haft pracochłonny. Cóż pozostało zrobić? Wykonać własny:) na podstawie tego wzoru, na arkuszach papieru w kratkę stworzyłam mój własny wzór. Wprawne oko wypatrzy niedoskonałości, ale ja jestem zadowolona. Jestem też dumna z dość innowacyjnej "zasady" noszenia. Paski można tak ze sobą łączyć - że torba będzie albo na jedno ramie - wtedy ma dwie rączki, nieco krótsze, albo przez ramię(tak jak na zdjęciu) i nie wymaga to innych pasków. Można to zmienić w dowolnej chwili - bo wszelkie potrzebne materiały mam zawsze przy sobie:)
Trochę więcej zdjęć samego haftu: Wracając jednak do podróży to jeden eksponat muzealny muszę Wam pokazać, bo zachwycił - pod względem wykonania ale także zachwyciła sama idea. To pewien rodzaj patchworka wyjątkowością jego jest fakt iż tkanina z której był wykonany była w jasnym odcieniu beżu - coś podobnego do koloru naturalnej bawełny, czy wełny:) i każda z Kobiet która podjęła się wykonania pracy - samodzielnie barwiła sobie tkaninę. Patchworki zachwyciły mnie wszystkie - ale oszczędzę Wam mnogości zdjęć.
Z podróży przyjechały ze mną (poza blizną na ręce i rachunkiem za usługi medyczne ;) :) ) te oto cudeńka - lepsza pamiątka niż kartka z pozdrowieniami?
Moje zaś wyglądają tak:
A jak już posegregowałam mulinki to zapragnęłam poćwiczyć z nimi i szydełkiem:
Na koniec tylko mała zajawka mojego zapoznawania z nową techniką:
te powstały jako pierwsze - jak zwykle w prezencie dla Dobrej Wróżki zbierającej wszelkie debiutanckie twory mych rąk :) jak kiedyś będę sławna... zbije na tym fortunę ;);) ha ha ha...
Tym którzy wytrwali do końca tego długaśnego postu - GRATULUJĘ!!!!
Pozdrawiam - każdego kto cierpliwie zaglądał tu w poszukiwaniu nowości ;)
w.
heh, jedno z zamieszczonych zdjęć określone mianem "lubiane", a wcześniej to były komentarze, że tyłkowi robię zdjęcie ;)
OdpowiedzUsuńlubiane - bo kolory bo torba... ale fakt jest faktem - tyłek na nim jest ;)
OdpowiedzUsuńano jest
OdpowiedzUsuńJa dotrwałam, kurcze, nie moge sie oderwac od twojego bloga :)) Ślicznie posegregowałaś mulinki- ma świra na punkcie kolorów :))
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać :)
UsuńMulinki już niestety straciły na ładzie... wrzucone w jedno duże pudełeczko... ale marzy mi się taki specjalny pojemnik z przegródkami do łatwego ich odszukiwania:)