Tak było także wczoraj - bo słońce za oknem bardzo! kusiło by z domu wyruszyć. A że teraz w Betonowym Lesie mieszkam w niedalekiej bliskości lasu - ruszyłam więc na rowerowe (szczęśliwie kolejne w tym roku) wędrowanie z zapachem igliwia :)
Uwielbiam te miejsca gdzie z dusznej piaszczystej drogi wjeżdża się w chłód lasu :)
Kilka zdjęć - bo Zygmunt ze mną był.
Były też szydełka, frywolitkowe czółenko i garść cekinów :)
Zatem było twórczo i słonecznie:) ale i aktywnie - bo rowerowo.
Ta niewielka cisza powodowana była także tym że słońce usiłowałam chwytać także w dalszych lasach - tam jednak słońce nie dopisało. A była to maleńka sentymentalna podróż - kilka wakacyjnych tygodni udało się tam dotąd spędzić. Ech... Zygmunta nigdy tam ze mną nie było - i tym razem został w domu zatem zdjęć nie ma :(
I na okoliczność nowego miesiąca:
>|<
uwielbiam takie wyprawy... a już do lasu... bajka
OdpowiedzUsuńpowodzenia w chwytaniu słońca!