Postanowiłam jednak podzielić się z 'TuZagladaczami’ moim Jarmarkowym debiutem.
Otóż dzięki... (jak to się pisze?) uprzejmości? ach, tak... dzięki uprzejmości N. mogłam zaistnieć na Kaziukowym Jarmarku odbywającym się w okolicach 'betonowego miasta'.
Sobotnie prezentowanie swoich prac poprzedziłam wzmożoną pracą - przeplataną oczywiście pracą zawodową, imprezami urodzinowymi, konferencjami i innymi sprawami, podczas których kołatała myśl - mało czasu, mało czasu... Noc przed Wielkim Debiutem zakończyłam koło 4 nad ranem. Brak reakcji na dźwięk dzwoniącego po trzech godzinach budzika był przewidywalny. Poranek, zatem nieróżniący się od pozostałych - morderczy bieg do środka komunikacji miejskiej i podmiejskiej mającego mnie dowieść na upragniony rynek.
Po odnalezieniu przysługującego mi stolika i kawałka tamtejszej ziemi rozłożyłam moją skromną kolekcje i w promieniach słońca oczekiwałam pierwszego Klienta;)
Klient pierwszy się pojawił - uff... byli też i jego następcy (czasem nieco podstawieni:) ). Z nadchodzącą tłumnie między Jarmarkowe stragany Klientelą odchodziło od nas słońce. Nadchodziło natomiast zwątpienie i chęć ukrycia się w domowym cieple. Udało się jednak dotrwać do końca - pewnie dzięki mocy, jaką dostarczała MANDARYNKOWA termosowa herbata. (Dziękuję!)
Cóż powiedzieć… Jarmarkowe stragany nie tylko przepełnione wyrobami do ‘oddania’ w lepsze ręce;) ale także zaskakującą życzliwością i skłonnością do dzielenia się własnym doświadczeniem. Naprawdę miłe to, że obcy człowiek chce zdradzać tajniki swojego fachu, który także ja nieudolnie (w porównaniu z ogromnym doświadczeniem) próbuję wykonywać.
Jarmark ten to również garść zaskoczeń, miłych spotkań, rozmów i… przemarzniętych stóp.
Posyłam szerokie uśmiechy tym, którzy do swych ciepłych domów zanieśli wyroby nie tylko z Litewską metką, ale także oznakowane ważkowym fioletowym skrzydełkiem.
Ukłon dla J. która uraczyła mnie ważkowym do usznym ozdobnikiem. Chętni by poznać cóż to było zaproszeni do pooglądania.
Jarmark ten to również garść zaskoczeń, miłych spotkań, rozmów i… przemarzniętych stóp.
Posyłam szerokie uśmiechy tym, którzy do swych ciepłych domów zanieśli wyroby nie tylko z Litewską metką, ale także oznakowane ważkowym fioletowym skrzydełkiem.
Ukłon dla J. która uraczyła mnie ważkowym do usznym ozdobnikiem. Chętni by poznać cóż to było zaproszeni do pooglądania.
Mimo wzmożonych prac i przed jarmarkowej gonitwy kilka smakowitości powstało.
Dalej z serii: 'nie wymagające pieczenia'.
Dalej z serii: 'nie wymagające pieczenia'.
Podpowiadany przez znajomych przepis na ciasto z budyniem na soku pomarańczowym z delicjami - znaleziony także w sieci (zmodyfikowany - zamiast pieczenia biszkoptowego spodu rozłożyłam szczelnie biszkopty)
faza wstępna |
efekt końcowy |
Polecam - bo budyń na soku jest zaskakujący:)
Kolejnym tworem - tym razem dla fanów białej czekolady są trufle:
Tymi słodkościami ośmielam się zakończyć moje nieco za długie OpowieściDziwnejTreści.
PS. W niedalekiej przyszłości ujawnię jakie to wytwory skrzydeł stanowiły moją skromną kolekcję ;)
http://cms.miasto.zgierz.pl/index.php?page=zgierski-kaziuk-2011&hl=pol
OdpowiedzUsuń:)pozdrawiamy
dziękuję - tam mnie nawet widać ;)
OdpowiedzUsuńod pozdrawiam ;)
>|<
Hej! Kupilam od ciebie na Kaziukach kolczyki z rozowymi dzierganymi kwiatuszkami! I wcale nie bylam podstawiona?!!!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle slodkosci! :) Piekne prace i zdjecia :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za te miłe słowa.
OdpowiedzUsuńSzykuję także słodkości takie bardziej blogowe.
Trzeba jeszcze kilku chwil i wierzę że się uda :)
Tak patrze na to ciasto i kombinuje czy inne smaki tez by wyszly np. sok jablkowy, delicje morelowe?:) a moze to juz by nie bylo to..
OdpowiedzUsuńnie próbowałam, ale czemu nie?
OdpowiedzUsuńja mam chęć zamienić pomarańcze na mandarynki albo porzeczy (bo KOLOR)