niedziela, 13 marca 2011

HIACYNTOWE DNI KOLEJNE

Niewielkie opóźnienia bo i mnie dotknęło przedwiosenne czy raczej przedwiosnowe przeziębienie:


Ale udało się nieco temperaturę zażegnać i myślom przywrócić bieg niemal normalny.
I pion trzymać bez kłopotu, bez wariackich zawrotów. Eh... nie lubię oj nie lubię...
Ale WyjątkowegoHiacynta dni wyglądały tak:

DZIEŃ IV

DZIEŃ V

DZIEŃ VI


DZIEŃ VII dzisiejszy


i jeszcze hiacyntowe - do piaskownicowej foto gry

Wracam więc do wygrzewania się pod kołdrą bo dreszcze gorączkowe postanowiły wrócić.

>|<

czwartek, 10 marca 2011

HIACYNTOWY DZIEŃ III (WCZORAJSZY)

Wczorajszy dzień dla mnie wewnętrznie był już całkiem wiosenny.
Porankowo WyjątkowyHiacynt prezentował się tak:



Niestety byłam zmuszona opuścić jego towarzystwo i tego zadziwiającego - dotąd nieznanego mi zapachu.
Uczelniane władze wzywały na dyżur i trzeba było się stawić. Generalnie dzień bardzo! przyjemnych 'przypadkowych' spotkań i zaskakujących wiadomości.
Dzień niezwykle długi.
Spacerowy i słoneczny:



W zachodzącym słońcu mój ulubiony Park w 'Betonowym mieście'


Zygmunt ciągle nierozłącznym towarzyszem - tak już będzie aż do kolejnej zimy ;)

i wieczorem gdy dotarłam po tym niezwykle długim dniu do domu Wyjątkowy prezentował sie tak:
Tak oto minął dzień trzeci... a zaraz minie czwarty :)

 >|<

wtorek, 8 marca 2011

HIACYNTOWY DZIEŃ DRUGI

Tak się dnia drugiego prezentuje WyjątkowyHiacynt.

Mało wylewnie dziś bo myśli jakoś trudno pozbierać.

>|<

poniedziałek, 7 marca 2011

HIACYNTOWY DZIEŃ PIERWSZY

WyjątkowyHiacynt wczoraj się zasadził w prawdziwą, fachową ziemię dostał także FIOLETOWĄ osłonkę doniczkową i będzie teraz przez najbliższych kilka tygodni doglądany i fotografowany dnia każdego:) taki mam plan!
Dzień pierwszy prezentuje się tak:

A dodam jeszcze jedno foto - tak to jest jak się Ważka z Zygmuntem nie rozstaje ostatnio;) Ale poniższa fotografia nieco przekorna bo wykładowa a ja nie miewam TAKICH wykładów ani na Takich aulach ;) Konferencji ostatnio różnych dużo... się człowiek choćby z wiedzą osucha ;)
Ciekawe czy właściciele powyższych dłoni są świadomi swego blogowego zaistnienia ;)
Ubaw był przedni ;) Bardzo lubię motyw zegarka w fotografiach - zwłaszcza jeśli da się na nich rozpoznać godzinę - sama nie wiem czemu - lubię.

Ponieważ mam wielką chęć na kolejne piaskownicowe wyzwanie została sfotografowana dziś pierwsza kolczykowa para - filcowe kulki w jarzeniówkowym połączeniu ;)


Uwielbiam ich mechatość - czasem dlatego celowo zostają nie ogolone... cóż jeśli się to komuś nie podoba - przyjmuję sugestie - jestem skłonna zmian dokonać.
Z ciekawostek gdzieś dotąd zapomnianych, chciałabym dodać jeszcze że 'Robię na Drutach' zapaliło mnie do kontynuowania dziewiarskiej pasji i produkuję 'komin' ;) może skończę zanim na dobre przyjdzie wiosna ;)
Tyle w dniu dzisiejszym.
Słoneczne uściski ;)
>|<

NOCNE BLOGOWANIE II

Kilka myśli weekendowych przyleciało do mnie razem ze słońcem... tak bardzo już napawającym wiosennie ;)
a skoro o słońcu to FotoLift w Piaskownicy ma być słoneczny nieco - taka moja próba:

zmierzenia się z tematem...
W tych kolorach siebie ostatnio odkrywam ;) Kolorowe odkrycie dzisiejszego dnia to także: "Ten fiolet to genialny kolor - do wszystkiego pasuje;) "
A dziś bawiłam się łączeniem fioletu z... hm... błękitem ? turkusem? (ja uważam że to turkus) ;)
Oto efekty tych łączeń:

Dziobakowa broszka, wsuwki które od zawsze uwielbiałam we wszystkich dostępnych kolorach - najbardziej uniwersalne w kolorze włosów ;) a kolczyki... to nieco na wyrost turkusowy koralik z fioletem;)
Najważniejsze, że radości ogrom przyniosło oderwanie się od zleceń, zadań i poleceń i od studenckiego zgiełku. To była wyjątkowa Niedziela ze spacerkiem po 'betonowym mieście'
i z zasadzeniem 'Wyjątkowego Hiacynta" bo wiosny chcę już bardzo i zapragnęłam by coś tutaj zakwitło:) to jednak temat owiany tajemnicą ;) Bo lubimy przecież tajemnice :)

Na koniec podzielę się jeszcze pewną zaskakującą propozycją. Otóż jeśli starczy sił i chęci a także zaangażowania i cierpliwości obu stron :) raz w miesiącu będzie można poczytać pisane przeze mnie zdania do GAZETY :) Otrzymałam propozycję dzielenia się małymi twórczymi formami. Jeśli wiec wszystko zakończy się pomyślnie z nadchodzącym - kwietniowym miesiącem w owej gazecie będzie można mnie przeczytać. Teraz jeszcze sza...
Bo lubimy przecież tajemnice :) :)

Po słonecznej Niedzieli nie pozostaje mi nic innego jak życzyć SŁOŃCA bez KOŃCA i NIEBA bez CHMUR ;)
>|<

NOCNE BLOGOWANIE I

Nie będę stale pisać, że nadrabiam zaległości, bo robię to permanentnie i szkoda to ciągle powtarzać. Nie chce także składać obietnic bez pokrycia, że to się zmieni - bo wiem, że tak nie będzie.
Postanowiłam jednak podzielić się z 'TuZagladaczami’ moim Jarmarkowym debiutem.
Otóż dzięki... (jak to się pisze?) uprzejmości? ach, tak... dzięki uprzejmości N. mogłam zaistnieć na Kaziukowym Jarmarku odbywającym się w okolicach 'betonowego miasta'.
Sobotnie prezentowanie swoich prac poprzedziłam wzmożoną pracą - przeplataną oczywiście pracą zawodową, imprezami urodzinowymi, konferencjami i innymi sprawami, podczas których kołatała myśl - mało czasu, mało czasu... Noc przed Wielkim Debiutem zakończyłam koło 4 nad ranem. Brak reakcji na dźwięk dzwoniącego po trzech godzinach budzika był przewidywalny. Poranek, zatem nieróżniący się od  pozostałych - morderczy bieg do środka komunikacji miejskiej i podmiejskiej mającego mnie dowieść na upragniony rynek.
Po odnalezieniu przysługującego mi stolika i kawałka tamtejszej ziemi rozłożyłam moją skromną kolekcje i w promieniach słońca oczekiwałam pierwszego Klienta;)
Klient pierwszy się pojawił - uff... byli też i jego następcy (czasem nieco podstawieni:) ). Z nadchodzącą tłumnie między Jarmarkowe stragany Klientelą odchodziło od nas słońce. Nadchodziło natomiast zwątpienie i chęć ukrycia się w domowym cieple. Udało się jednak dotrwać do końca - pewnie dzięki mocy, jaką dostarczała MANDARYNKOWA termosowa herbata. (Dziękuję!)
Cóż powiedzieć… Jarmarkowe stragany nie tylko przepełnione wyrobami do ‘oddania’ w lepsze ręce;) ale także zaskakującą życzliwością i skłonnością do dzielenia się własnym doświadczeniem. Naprawdę miłe to, że obcy człowiek chce zdradzać tajniki swojego fachu, który także ja nieudolnie (w porównaniu z ogromnym doświadczeniem) próbuję wykonywać.
Jarmark ten to również garść zaskoczeń, miłych spotkań, rozmów i… przemarzniętych stóp.

Posyłam szerokie uśmiechy tym, którzy do swych ciepłych domów zanieśli wyroby nie tylko z Litewską metką, ale także oznakowane ważkowym fioletowym skrzydełkiem.

Ukłon dla J. która uraczyła mnie ważkowym do usznym ozdobnikiem. Chętni by poznać cóż to było zaproszeni do pooglądania. 
Mimo wzmożonych prac i przed jarmarkowej gonitwy kilka smakowitości powstało.
Dalej z serii: 'nie wymagające pieczenia'.
Podpowiadany przez znajomych przepis na ciasto z budyniem na soku pomarańczowym z delicjami - znaleziony także w sieci (zmodyfikowany - zamiast pieczenia biszkoptowego spodu rozłożyłam szczelnie biszkopty)
faza wstępna


efekt końcowy
Polecam - bo budyń na soku jest zaskakujący:)

Kolejnym tworem - tym razem dla fanów białej czekolady są trufle:
Tymi słodkościami ośmielam się zakończyć moje nieco za długie OpowieściDziwnejTreści.

PS. W niedalekiej przyszłości ujawnię jakie to wytwory skrzydeł stanowiły moją skromną kolekcję ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...