wtorek, 18 stycznia 2011

MAGISTERKI NADZSZEDŁ CZAS...

oto mój wzorowy czasopochłaniacz!
Pisanie pracy magisterskiej... nie wiem jak wygląda ten wycięty z życiorysu czas na innych kierunkach, ale mnie pedagogika opasłością opisowych prac po dwakroć powaliła.
Dni, więc robią się jednakowe: morderczy poranek i równie morderczy bieg w celu zdążenia na środek transportu wewnątrzmiejskiego. W nim dwa sposoby na spędzanie czasu - sen... czasem nawet dość konkretny i wyrafinowany (chyba człowiek ma jakiś czujnik wmontowany czy coś - jeszcze nigdy nie przespałam przystanku!!!!!! ;)) bez tajniactwa siadam opieram gdzieś głowę - byle tylko był to nieruchomy element owego środka transportu i jadę... jadę... jadę... później nagłe ożywienie... MÓJ PRZYSTANEK! więc pęd... przesiadka i... i... wracamy do czynności poprzedniej ;) i jadę... jadę... jadę i kolejne ożywienie bo kolejny MÓJ PRZYSTANEK! i KOLEJNA!(tak nie ma tu pomyłki, przesiadeczki dwie - trzy środki komunikacji)!! przesiadka. Tutaj dłuższe przystankowe oczekiwanie, dochodzę, więc do siebie... jest autobus. Ostatnia prosta, kilka chwil czasem okraszone wspólną drogową rozmową... jestem u celu. Miejsce mej pracy zdobyte, oczy zaczynają istnieć pod określeniem 'szeroko otwarte' - doskonały moment by rozpocząć pracę. [Ten element opatrzę cenzurą - papier o tajności i poufności danych podpisałam, więc Ciiiiii.....] Wychodzę z pracy (szczerze żałuje, że i w realu te 8h nie wygląda równie miło - tak szybko). Znów radosne przesiadeczki ale tym razem w przeróżnych połączeniach - powrót do domu przestał być szablonowy odkąd mam 'tyle możliwości' by wystać się na przeróżnych przystankach na których kursują wyłącznie autobusowe WIDMA ;) Bywa i tak że w podróży powrotnej zabieram się za prace ;) te mniej umysłowe - kiedyś trzeba;) Jeśli więc zdarza Ci się napotkać w MPK kogoś kto plącze nić tworząc frywolitkowe ozdobniki - zapytaj czy jest autorem tych słów. Niemal pewnik że usłyszysz: "tak" ;) Kiedy uda mi się dotrzeć do domu po kilku chwilach ogarniam swoją przestrzeń i siebie w tej przestrzeni ;) i zasiadam do klepania w klawiaturę. Kika pierwszych chwil - zachwyt 'trzecie zdanie - jest dobrze'. Po dłuższych kilku chwilach, zachwyt gaśnie - 'kolejne zdania zniknęły w czarnej dziurze'. I tak w kółko. Zdarza się także osiągnąć bilans inny niż ZERO. Później, a jest to zwykle już dzień następny... kilka chwil by zrobić jeszcze to, i to, i to, i to... a wreszcie: sen... sen... sen... sen... morderczy dźwięk budzika i mamy kolejny poranek... kolejne przesiadki...

Byle do czerwca!

Sporo tego tekstu - świadomam. Ale nadszedł czas na nieco bardziej frywolne zdania niż te MAGISTERSKIE.

Na koniec kilka zdjęć, prac niewiele... przyjdzie na nie czas...
Kilka chwili pierniczkowego poświątecznego szaleństwa z Panną Dobrą Wróżką... i jej kardamonem w ziarnach ;)


Zachwyt smakiem naleśników z mandarynkowym nadzieniem (swoją drogą czy jest COŚ* co nie nadaje się jako dodatek do naleśników??) a mandarynkowo zapraszam tu :)


*coś myślę: jadalnego

A twórczo frywolitki - tramwajowe - autorem zdjęć nie jestem (ja zimową porą oddaję radość fotografowania Innemu Spojrzeniu) Zapraszam :) (standardowo - jeśli klikniesz na foto otworzy się przed Tobą zaczarowany świat... większa fotografia ;) )
blady róż

biel

multikolor


frywolnie na filcu

fiolet-multikolor

fiolet wyfilcowany igłami

jasny fiolet

zieleń
Wszystkie powyższe zdjęcia kolczyków dzięki UPRZEJMOŚCI neo ;) a także dzięki Jego Innemu Spojrzeniu ;)


Jeśli spotkasz kiedyś w autobusie człowieka z frywolitką w ręce... to wbrew 'Elektrycznym Gitarom' [...wsiadł do autobusu człowiek z (...) Nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie
Tylko się każdy gapi, tylko się każdy gapi i nic...] powiedź będzie mi miło ;)
>|<

7 komentarzy:

  1. Tak plastycznie to wszystko opisałaś, że zobaczyłam Cię i śpiącą rano i frywolnie frywolitkującą po południu w różnych środkach transportu.
    Łączę się w bólu. Sama walczę z pracą doktorską i powiem Ci jedno - jeśli bilans wychodzi na zero to jeszcze nie jest tak źle, gorzej jak zaczyna być ujemny co mię się czasem zdarza. I to jest dopiero frustrujące. Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu. Ania B-M

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, z tego wszystkiego zapomniałam o najważniejszym - fantastyczne wytwory. Podziwiam :) Kompletnie nieuzdolniona manualnie Ania B-M

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, bardzo bardzo dziękuję. Wspieram równie mocno w doktorskiej pracy... Pamiętam dzień Twojej obrony pracy magisterskiej ;) A twory manualne... trzeba tylko odważyć się odkrywać, eksperymentować i odnaleźć najodpowiedniejszy dla siebie;) Takie moje zdanie. Ja ciągle szukam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wartka i niezwykle frapujca historia, jak dobry poczatek filmu akcji, w dodatku nie byle jakiego (choc tak naprawde opisalas Wazko tylko zwyczajny i "zaspany" poranek )...Bravo. I oklaski za wytrwałość w zasiadaniu do pisania magisterki. Sądząc po stylu będzie naprawde dobra. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. niezwykle Ci za zdania Twoje dziękuję !

    Teraz trwała walka o to czy mam szansę z tą magisterką na ten rok jeszcze - czyli ogólnie rzecz biorąc - sesja.
    Lecz czyż te naukowe dyrdymały nie są tylko jednym maleńkim okruszkiem, maleńkim pyłkiem...
    ech...

    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  7. Będą pyłkiem, okruszkiem, drobinką jak je już zdasz, czego Ci szczerze Ważko życzę! Pozdrawiam serdecznie i kciuki zaciskam. m.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje słowa... tj. za ogrom radości jakim mnie właśnie obdarzyłaś/ obdarzyłeś! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...