środa, 23 listopada 2011

PÓŹNĄ NOCĄ

Słów kilka późną nocą...
trochę na usprawiedliwienie, trochę by podzielić się tym co kłębi się w głowie.
Ostatnie dni jakby wycięte z życia... zabrane... albo właśnie - dane... wklejone w inne, bardziej obce życie. Pięć dni Festiwalu. Festiwalu, który także w tym roku był moim udziałem - od kuchni. Zachwyt - ludźmi!!!! Bo ciągle na nowo wraca wiara, że są tacy którzy są gotowi zostawić wszystko i podążać za pragnieniem, marzeniem... ech... Zachwyt ich pięknymi, szalonymi pomysłami na podróże.
A ja... ja podróżuję po mym mieście. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak wiele podróżowałam z krańców Betonowego Lasu na jego drugi kraniec. I szczerzę się straszliwie na myśl, o byciu posiadaczem migawki na wszystkie linie (biletu miesięcznego ;)) - tak wiele daje mi swobody i nie ogranicza :) Zwykły bilet...
I mimo, że podróżuję w mpk, jakoś nie tworzę za wiele w środkach komunikacji miejskiej, dość dziwne to - trochę czytam, i co niezwykłe słucham muzyki - rzadkie to  u mnie - bardzo.
A twórczo... jak się rozglądam po mych maleńkich czterech ścianach, to wokół wszędzie coś 'rozgrzebane'. Druty oplotły się czerwonym winem; szydełko zaginęło w fioletach - w całej po brzegi wypchanej fioletami skrzyni; czółenko frywolnie plącze się z białą nicią (wstęp do grudnia ;)); w maleńkie kawałki kanwy wplatają się wariackie kolory muliny, tworząc dzieło sztuki w miniaturze (2cm :)); na stoliku ozdobny papier - ciągle stuka mnie w głowę myślą: "OBIECAŁAŚ!"; a pod stolikiem czyha worek pachnący drewnem, po brzegi wypełniony akrylowymi kolorami; jesiennymi kolorami mrugają do mnie filcowe kule... i jak się tak rozglądam to myślę: dobrze, że kwiaty na parapecie żyją swoim życiem, bo inaczej - też by pewnie były w rozsypce.

Dlatego też, trzeba to wszystko jakoś ogarnąć. Pomysły roją się niczym mrówki wygrzewające się w słonku - im jednak praca postępuje znacznie szybciej, niż mnie. A pomysły same się nie zrealizują... uciekną najprędzej - niestety.
Ufam jednak, że ten tydzień - jego druga połowa spokoju i pokoju trochę przyniesie... Choć tego można oczekiwać dopiero gdzieś koło poniedziałku - losy moje ważą się w Firmie pewnej... czekam zaciskając bezwładne już (z niedokrwienia) kciuki. Dobrze, że klawiatura wymaga ich gotowości do działania.

Pozdrawiam - zaglądaczy, co widać - blogi obserwuję - rytuał dnia jest niezmienny.

w.

2 komentarze:

  1. Więc spokoju i pokoju dla Ciebie:) i ogarnięcia tego co się w czterech ścianach panoszy i prosi o chwilę uwagi:) no i z tą firmą...ja nie będę nic zaciskać ani trzymać (KRK mi nie pozwala;))) ) ale szepnę komu trzeba:)

    OdpowiedzUsuń
  2. powodzenia życzę w ogarnianiu:)
    A kwiatki naprawdę żyją swoim życiem? i nie potrzeba o nich pamiętać? też takie chcę:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje słowa... tj. za ogrom radości jakim mnie właśnie obdarzyłaś/ obdarzyłeś! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...